Recenzja filmu

Pozew o miłość (2004)
Peter Howitt
Julianne Moore
Pierce Brosnan

Dozwolone od lat 40.

Określenie "komedia romantyczna" odstrasza mnie zawsze na tyle, by od tego typu atrakcji w kinie trzymać się raczej z daleka. To, że nie chadzam na tego typu filmy, nie oznacza jednak, że nigdy
Określenie "komedia romantyczna" odstrasza mnie zawsze na tyle, by od tego typu atrakcji w kinie trzymać się raczej z daleka. To, że nie chadzam na tego typu filmy, nie oznacza jednak, że nigdy ich nie oglądam. Zdarza mi się bowiem, głównie na małym ekranie zobaczyć jakąś lekką produkcję w stylu "Bezsenności w Seattle" czy "Czterech wesel i pogrzebu" i dobrze się przy tej okazji bawić. Ale z reguły mówię "nie". I jeśli chodzi o wchodzący właśnie na ekrany "Pozew o miłość" jest to postawa jak najbardziej słuszna. "Pozew o miłość" to historia dwojga adwokatów - specjalistów od spraw rozwodowych. Mimo tego, że oboje większość czasu spędzają na sali sądowej, są od siebie totalnie różni. Audrey Woods to ułożona, powściągliwa, elegancka kobieta, która metody swojej pracy bierze wprost z podręcznikowej wiedzy i rzadko przekracza pewne ustalone reguły. Całkowicie poświęca się pracy, swoje życie towarzyskie ograniczając wyłącznie do kontaktów z matką, należącą do nowojorskiej elity. Daniel Rafferty to zupełne przeciwieństwo Audrey - nieprzewidywalny, wyluzowany, wygrywa swoje sprawy dzięki niekonwencjonalnemu podejściu. Jak to jednak w filmach bywa, przeciwieństwa przyciągają się. Mimo iż bohaterowie stoją po dwóch różnych stronach barykady, usiłując rozwieść sławną projektantkę z jej nie mniej sławnym mężem rockmanem, powoli zbliżają się do siebie. Przełomem staje się noc spędzona w Irlandii, podczas której adwokaci, pogrążeni w alkoholowym amoku pobierają się. Czy pójdą w ślady swoich klientów i równie szybko się rozwiodą? Regułą komedii romantycznych jest to, że cokolwiek by się nie działo po drodze, wiadomo, że ostatecznie bohaterów czeka zakończenie w stylu "i żyli długo i szczęśliwie". Twórcy muszą więc robić wszystko, by przynajmniej w międzyczasie było zaskakująco, romantycznie i śmiesznie. Niestety, w przypadku "Pozwu o miłość" są to tylko pobożne życzenia. Fabuła jest bowiem maksymalnie przewidywalna, niektóre dialogi w ogóle nie trzymają się kupy, postacie (głównie rockmana i jego żony) są przerysowane i wręcz nieznośne a mimo talentu Pierce'a Brosnana i Julianne Moore brak między granymi przez nich postaciami jakiejkolwiek chemii. W efekcie film ogląda się bez entuzjazmu, losy bohaterów są nam zupełnie obojętne a fabuła ulatuje z pamięci jeszcze przed pojawieniem się napisów końcowych. Dla mnie była to strata czasu. Towarzyszącej mi na sali mojej przyszłej teściowej film jednak w miarę się podobał bo, jak stwierdziła, "kino musi być dla niej lekkim i przyjemnym oderwaniem od rzeczywistości". I chyba właśnie do widowni nieco starszej, przyzwyczajonej do prostych historii z wyższych sfer "Pozew o miłość" jest adresowany. W sumie nie mam nic przeciwko powstawaniu takich filmów, bo amatorzy na nie zawsze się znajdą, ale sama odmienność od panującej mody na pościgi i wybuchy naprawdę nie wystarcza, by dawać powody do zachwytu. Niestety, twórcy "Pozwu o miłość" nie zdobyli się na nic więcej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones